Bakłażan w jogurcie (1)
Szukałam w sieci różnych przepisów na bakłażana, ale z każdego coś mi nie pasowało: a to nie pasował do diety MM/SB, a to wymagał jakiegoś sprzętu kuchennego, którego nie mam, albo po składniki musiałabym się specjalnie do miasta wybierać, itd. Sprawdziłam zatem co do bakłażana pasuje i skleiłam kilka przepisów w jeden. Wyszło bardzo dobrze. Tak naprawdę innych składników ma więcej niż bakłażana, ale on i estragon dają potrawie charakterystyczny smak i aromat.
Porcja na 2 – 4 osoby.
- bakłażan – 1szt
- cukinia – 1szt, ale naprawdę nieduża, mniej więcej wielkości bakłażana
- cebula – 2szt
- pomidory – 1 puszka
- brokuły – 1/2 główki
- jogurt naturalny – 1/2 dużego opakowania (około 1/4 litra)
- czosnek – kilka ząbków
- estragon – 3 łyżeczki
- kolendra – 3 łyżeczki
- pieprz cayenne – dowolna ilość w zależności od tolerancji na ostre
- sól, pieprz czarny
- olej roślinny do smażenia (może być słonecznikowy, albo oliwa)
Bakłażana należy pociąć na nieduże kawałki (np na ćwierć wzdłuż i potem na plasterki), posolić i zostawić na niecałą godzinę, aż, za przeproszeniem, popuści. Jeśli tego nie zrobimy, będzie gorzkawy i gumiasty.
W międzyczasie można pokroić cebulę i zeszklić na oleju (w woku lub głębokiej patelni, później będziemy tam dodawać resztę składników), dodać pokrojoną cukinię, brokuły, czosnek (zmiażdżony lub w plasterkach), podsmażyć trochę i zmniejszyć gaz pod patelnią. Odtąd wszystko będzie się gotować na wolnym ogniu, ale niedużym.
Kiedy bakłażan już będzie gotów (jeśli wypuścił trochę wody i jest miękki, to wiemy, że już jest dobry), można go dodać. Zalać pomidorami z puszki. Przyprawić. Gotować aż bakłażan będzie miękki i prawie rozłażący się.
Teraz należy całość trochę ostudzić, żeby się jogurt nie zwarzył. Wmieszać ostrożnie jogurt w zawartość patelni i gotować wszystko razem jeszcze tak z 10 minut, mieszając co chwilę.
Można jeść samo, ale pasuje również jako sos do ryżu.
Mam parę uwag do tego przepisu.
Po pierwsze, świetny zestaw przypraw do jogurtu. Pachnie i smakuje bosko. Ja zamiast pieprzu cayenne używam chili, a zamiast brokułów dodaję trochę groszku, jeśli akurat mam. Zamiast cukinii może być kabaczek albo patison.
Ale mam problem z bakłażanem.
Nie wiem, czy to kwestia mojej kuchenki, patelni, czy czego. U mnie tak, jak jest napisane, to nie wyjdzie. Mnie się udało za trzecim razem. Za pierwszym razem zrobiłam dokładnie tak, jak w przepisie, tzn. najpierw poddusiłam całość, a potem dodałam posolonego odpowiednio wcześniej bakłażana. Efekt? Wszystko się już dawno rozpadło, a bakłażan nadal był gumiasty. Jedna porcja tego specjału jeszcze pokutuje w zamrażarce i czeka na czarną godzinę.
Za drugim razem podsmażyłam bakłażana na samym początku, nawet przed cebulą, odpuszczając sobie jego solenie. Tym razem wyszło odwrotnie – bakłażan szybko rozpadł się całkowicie i śladu po nim nie zostało, a kabaczek pozostał twardy. Było jadalne, ale mogłoby być lepiej.
Za trzecim razem bakłażana (posolonego i odstawionego na godzinę – wydaje mi się jednak, że to nie ma takiego znaczenia) dodałam na patelnię razem z cebulą, nie smażyłam zbyt długo i dodałam resztę w odpowiedniej kolejności. Osiągnęłam potrawę, w której bakłażan był gotowy, ale jeszcze dało się wyróżnić jego kawałki, za to pokrojony w kostkę i obrany patison był al dente. Ta wersja była najlepsza, aczkolwiek wolałabym, żeby wszystko było w miarę miękkie. Obawiam się, że jedynym sposobem, żeby na pewno to osiągnąć, jest rozbicie gotowania na dwa naczynia i podsmażenie bakłażana osobno.