Dwie porcje
Składniki
- dynia – 250g, waga bez skórki i pestek, używam piżmowej lub hokkaido
- szynka dojrzewająca – 80−100g
- czosnek – 1 duży ząbek lub 2 małe
- tymianek
- oliwa
- spaghetti
Przygotowanie
Nastawić wodę na makaron i w tym czasie przygotować składniki: dynię pokroić w kostkę ok. 0.5 centymetra, szynkę w paseczki (składam plasterki wzdłuż na cztery i potem kroję hurtem), czosnek w jak najdrobniejszą kosteczkę.
Gdy woda wrze zacząć rozgrzewać na patelni oliwę, nastawić makaron i zacząć przygotowywać dynię, czas gotowania przeciętnego spaghetti akurat starcza żeby dynia zmiękła.
Zaczynamy od lekkiego podsmażenia pokrojonej szynki na już rozgrzanej oliwie, dodać dynię, czosnek i tymianek. Smażymy całość na średnim ogniu mieszając aż dynia zmięknie. Można na koniec podlać gorącą wodą i dusić na małym ogniu.
W idealnym świecie makaron i dynia „dochodzą” równocześnie, zostaje tylko odcedzić spaghetti, wrzucić na nie dynię, zjeść.
Smacznego.
W wersji deluxe używam czarnego spaghetti z atramentem z mątwy, z dynią daje bardzo piękny efekt wizualny.
Przepis tak łatwy, że nawet przedszkolak ze średniaków sobie z nim poradzi (słowo harcerza, dzieciarnia przyniosła ten przepis z przedszkola, bo robili w ramach zajęć praktycznych :-)). Źródło przepisu tu — zmodyfikowałam odrobinę proporcje, bo mam blachę na 12 muffinek, no i najlepszy krem z kasztanów występuje w 325-gramowych słoiczkach ;-) Muffiny wychodzą puszyste, miękkie i delikatne, z niespodzianką w postaci roztopionej czekolady w środku.
Continue reading 'Muffinki z kremem z kasztanów'»
Zapragnęłam czegoś dekadenckiego. Poczytałam przepisy na ciasta czekoladowe w internetsach i stwierdziłam “eee, bez sensu, zrobię po swojemu”.
Potrzebujemy:
- czekolada gorzka – 2 tabliczki
- mąka (najlepiej tortowa) – 3 szklanki
- cukier – 3/4 szklanki
- proszek do pieczenia – ilość na pół kg mąki
- rum – opcjonalnie, dwa szociki lub aromat rumowy – kilka kropel
- masło – 1 kostka
- cukier waniliowy – 1 torebka
- jajka – 4
- kefir – trochę (potrzebny do uzyskania dobrej konsystencji tylko)
- cynamon – ile wlezie
- skórka pomarańczowa – ile wlezie
Rozpuszczamy na małym ogniu, cały czas mieszając łychą, masło z pokrojoną na kawałki czekoladą, cukrem i cukrem waniliowym. Taką maź wlewamy stopniowo do naczynia z mąką (najlepiej przesianą) i proszkiem do pieczenia, mieszając jednocześnie mikserem na niezbyt szybkich obrotach. Cały czas mieszając wbijamy jajka, wlewamy rum, sypiemy cynamon. Jeśi konsystencja jest za ciężka dodać kefiru aż będzie w miarę lejąca. Na koniec dodajemy skórkę pomarańczową w ilości preferowanej i mieszamy łychą.
Wlać do formy do pieczenia (ja użyłam długiej formy keksowej, ale pewnie tortownica też będzie dobra), tylko wcześniej wyłożyć ją pergaminem lub wysmarować masłem i obsypać mąką. Piekarnik nastawić na 170-180 stopni i włożyć formę do już nagrzanego. Piec co najmniej godzinę, sprawdzając wykałaczką czy już jest gotowe (długość pieczenia jest indywidualna dla każdego piekarnika, dlatego najlepiej sprawdzać).
Fotek nie ma, bo ciacho zostało pożarte.
Obiecałam milion lat temu, że podam przepis na ptysie serowe, które kiedyś zaniosłam na rodzinną imprezę, i, o dziwo, się wzięły i spodobały. Nic wielkiego, jedna z tradycyjnych francuskich przekąsek, którą to odgapiłam na jakiejś jeszcze przedszkolnej imprezie. Przepis ściągnięty z marmiton.org.
Składniki:
- jajka, 4 szt
- mąka, 150 g
- masło, 80 g
- ser żółty, idealnie gruyère albo comté, ale może być też cheddar, co najmniej 150g, więcej nie zaszkodzi
- woda, 250 ml
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa.
Przygotowujemy ciasto ptysiowe: wodę z solą i masłem należy zagotować (soli dajemy pół łyżeczki), odstawić z ognia, wsypać mąkę, wymieszać mikserem lub drewnianą łyżką. Postawić z powrotem na ogniu, mieszać chwilę, aż ciasto zrobi się lekko przezroczyste. Odstawić, chwilę przestudzić. Wbijać po jednym jajku, mieszając mikserem lub owąż drewnianą łyżką. Dodać tarty ser, doprawić pieprzem i gałką muszkatołową. (Słowo daję, im więcej sera, tym lepiej, raz wrzuciłam resztki z fondue, ponad 300g, i było bardzo OK).
Teraz pieczenie. Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Wykładamy ptysie na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (doskonale do tego celu nadają się łyżeczki z tworzywa sztucznego, takie jak te kolorowe z Ikei, bo się ciasto do nich nie przykleja). Zostawić duże odstępy, bo ptysie mniej więcej podwajają objętość, no i nie robić ich za dużych, bo będą musiały piec się odrobinę dłużej. Zawartość zwykłej łyżeczki deserowej wystarczy. Pieczemy 25-30 minut, do złotego koloru z zewnątrz. Wnętrze nie powinno być surowe, należy sprawdzić organoleptycznie, bo różnie to bywa, jeśli się ptysie zrobi zbyt duże. Jeśli próbny ptyś jest surowy w środku, należy resztę piec jeszcze parę minut dłużej. I gotowe. To fantastyczna imprezowa przegryzka, a można jeszcze pobawić się i je ponadziewać (np. serkiem kozim, czy też serkiem tartare i plasterkiem łososia, czy też czymkolwiek słonym, co komu w duszy gra).
Zapiekanka z dynią
Czyli przerobiony przepis z kanału Smaczne-Przepisy.TV.
Składniki na 2 osoby:
- piersi z kurczaka – 2 pojedyncze sztuki (zdarzają się sklepy, dla których „1 pierś z kurczaka” oznacza „piersi z jednego kurczaka”)
- dynia – około pół kilograma po obraniu i wydrążeniu
- cebula – jedna duża
- czosnek – jeden duży ząbek, ale gdy jak raz mi wyszedł to bez czosnku też było OK
- tymianek – świeży lub suszony
- oliwa z oliwek – 6-8 łyżek
- musztarda – 1-2 łyżki, gatunek dobrać wedle gustu
- przyprawa do kurczaka – 1-2 łyżki, używam już gotowych mieszanek np. Kamisu czy Kotányi, lepsze będą bardziej wyraziste w smaku dla skontrastowania z dynią.
- sól, pieprz do smaku.
Continue reading 'Zapiekanka z dyni i kurczaka'»
Przepis z gatunku “zbyt proste, aby zapisywać”.
- kurczak lub indyk, filet (powiedzmy 500 g)
- czosnek, kilka ząbków
- sos sojowy, 2 łyżki
- imbir w proszku, można dodać również świeżego, ale sproszkowany musi być
- ewentualnie wódka lub gorsza whisky, kieliszek
- oliwa z wytłoczyn lub olej
Pierś drobiową pokroić – im cieńsze kawałki, tym lepiej (dobrze się kroi lekko zmrożone). Posypać dużą ilością imbiru, zmieszać z sosem sojowym (byle nie dać go za dużo, bo będzie za słone i niedobre). Soli już nie trzeba. Czosnek pokroić w drobną kostkę, domieszać. Można pokroić i domieszać świeżego imbiru. Zostawić na czas sprzątania kuchni po krojeniu, robienia sałatki albo czegoś.
W garnku z grubym dnem albo na głębszej patelni rozgrzać lekko oliwę, wrzucić kurczaka, mieszać, jak się zacznie ładnie smażyć, wlać alkohol lub kilka łyżek wody i dodusić, aż będzie dobre, niezbyt długo. Pasuje do ryżu lub warzywek.
Dorwałam się do kalendarza z 1970 roku, z przepisami, które gromadziła moja babcia. Niektóre mogą być dosyć srogie, ale są też takie, które wyglądają fajnie. Będę wrzucać te, które uda mi się rozszyfrować (babcia miała specyficzny charakter pisma).
- parówki cienkie – 40 dag
- jaja – 3
- mąka – 5-6 dag
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa, tłuszcz
Parówki umyć, pokroić w kawałki 6-8cm. Białka ubić na sztywno, pianę połączyć z żółtkami i mąką, doprawić. Maczać parówki, kłaść na silnie rozgrzany tłuszcz, smażyć ze wszystkich stron na rumiano.
Brzmi jak sześcio- do ośmiocentymetrowe korki do tętnic. Zastanawiam się co jeszcze w szlafroczkach możnaby zrobić. Warzywa?
Opcja dla osób, które nie używają standardowego sosu serowego na bazie beszamelu (który zawiera mąkę, więc jest bardziej tuczący i raczej nie dla osób z cukrzycą).
Continue reading 'Sos serowy bez węglowodanów'»
- 1/2 kg bobu, może być mrożony, najlepszy młody
- wędzony boczek lub szynka, ilość zależna od tego, czy będziemy jeść samodzielnie, czy jako dodatek – jakieś 100-200 g
- 1 nieduża cebula
- sól i pieprz
- sok z cytryny
Boczek lub szynkę kroimy w kostkę i podsmażamy na dużej patelni na chrupiąco. Cebulę też w kostkę, dorzucamy na patelnię i smażymy, aż się zeszkli.
Dorzucamy bób (u mnie był mrożony młody, więc po prostu wrzuciłam na patelnię bez żadnych ceregieli; jak dostępny jest tylko stary, to niewykluczone, że warto go obrać najpierw) i całość smażymy, aż bób będzie miękki, ale jędrny (kilka minut to trwa). Doprawiamy solą, pieprzem i sokiem z cytryny.
Podajemy jako przekąskę, z ulubionym pieczywem jako danie główne albo w charakterze sałatki, na zimno też niezłe.
dania główne, dodatki, mięso, przekąski, sałatki
| bób, boczek, imprezowe, łatwe, niskowęglowodanowe, smażone, szybkie
Wymyślone do zrobienia na szybko, wyszło bardzo dobrze. Porcja na dwie osoby. Trzeba jeść z ryżem lub makaronem, bo samej potrawki wychodzi bardzo niedużo.
- mrożone krewetki – paczka 300g
- pieczarki – około 100g
- papryka – mniej więcej 0.5 (ja użyłam czerwonej, ale żółta lub zielona pewnie też będzie pasować)
- czosnek – dużo (użyłam chyba z pół główki plus jeszcze dosypałam czosnku w proszku)
- olej słonecznikowy do smażenia (może być jakiś inny roślinny)
- jogurt naturalny – 3-4 łyżki
- sok z połówki cytryny (niedużej)
- pieprz, sól, pietruszka suszona
dania główne
| cytryna, czosnek, eksperymenty, jogurt, krewetki, łatwe, niskokaloryczne, niskotłuszczowe, owoce morza, papryka, pieczarki, pietruszka, smażone, szybkie, własne-wynalazki