Sałatka owocowa plus
(Jeśli tytuł kojarzy się komuś z “Mechaniczną Pomarańczą” to słusznie)
Continue reading 'Sałatka owocowa plus'»
(Jeśli tytuł kojarzy się komuś z “Mechaniczną Pomarańczą” to słusznie)
Continue reading 'Sałatka owocowa plus'»
Bardzo dobre danie imprezowe, ale nie tylko. I proste do zrobienia. Potrzebne są:
oraz dodatki – wedle uznania, na przykład:
Przygotować jedno lub dwa różne wypełnienia w formie pasty. Np. do rozkruszyć dobrze biały serek lub serek caprese, dodać 1-2 łyżki majonezu lub jogurtu naturalnego i dobrze wymieszać, rozgniatając. Albo wziąć gotową pastę rybną (lub samemu zrobić rozgniatając rybki, majonez lub pesto pomidorowe — dla zabarwienia można dodać przecieru pomidorowego). Twardą zieleninę, jak np, kapusta pekińska, ogórki itp. pokroić w cienkie paski. Sałatę porwać na mniejsze kawałki.
Tortillę włożyć na 15-20 sekund do mikrofalówki, żeby zrobiła się miękka. Po wyjęciu – rozsmarować na niej cienką warstwę pasty, rozłożyć inne składniki — np. łososia albo plasterki salami (raczej nie oba naraz :) ) Dodać zielonego (kapustę, sałatę, świeże listki bazylii), Twardą zieleninę rozkładać w jednym kierunku, żeby łatwiej było potem zwijać.
Jak już uznamy, że wystarczająco dużo wszystkiego dorzuciliśmy, podwinąć lekko 2 strony tortilli (tak z 2-3cm) po czym zwinąć całość w rulonik (podwinięte brzegi powinny wylądować na jego końcach). Tortilla podczas zawijania powinna być cały czas miękka, a podczas zwijania trzeba od czasu do czasu dociskać całość, żeby w środku zawijać pastę, a nie powietrze, ale i nie za mocno, żeby nie wycisnąć zawartości ze środka na zewnątrz :) . Jak się końcówka nie będzie sama chciała lepić i trzymać, to nie szkodzi – po zwinięciu odpowiednio położyć na talerzu, niech grawitacja zrobi za nas resztę. Wziąć kolejną tortillę, czynności powtarzać, aż liczba przygotowanych ruloników nas usatysfakcjonuje.
Przykryć czymś wszystkie (folia alu, folia spożywcza, drugi talerz), żeby nie wyschły, po czym włożyć wszystkie do lodówki na jakieś 30-40 minut. Przygotować ostry nóż – najlepiej bez ząbków, po czym pociąć je w plasterki grubości 1.5-2cm. Rozłożyć na talerzu, podawać, brać palcami i się zajadać.
W roladkach na zdjęciach powyżej udział wzięły:
W lodówce ostał się półlitrowy jogurt malinowy by Tesco. I dżem malinowy. A w perspektywie była kilkuosobowa impreza, więc wystarczyło tylko nieco zmodyfikować przepis na mufinki ananasowe i już.
Chyba wyszły dobre, bo głodomory zeżarły wszystko i jeszcze ukradkiem brały na wynos ;-)
Podsumowując:
Nastawiamy piekarnik na 180-185°C, żeby się nagrzał w ciągu 5 minut potrzebnych na przygotowanie ciasta.
Morele ciachamy nożem na małe kawałeczki. Jeśli mamy orzechy włoskie, to siekamy lub kruszymy na mniejsze. Laskowe lub nerkowca nie wymagają tych zabiegów. W dużej misce mieszamy suche składniki (mąkę, cukier, otręby, proszek do pieczenia, morele i orzechy). Osobno – składniki mokre: lekko ubijamy jajka, łączymy z jogurtem, mieszamy z bardzo miękkim, a najlepiej lekko roztopionym masłem (jeśli mamy silikonowe formy do mufinek, to możemy ich użyć do roztopienia masła w mikrofalówce). Wlewamy mokre do suchych, mieszamy krótko. Na sam koniec wrzucamy dżem i — prawie nie mieszamy :-). Tzn. zamieszać musimy, ale tylko tyle, żeby zakryć dżem ciastem, ale nie rozprowadzić go całkiem w nim. Od razu zaczynamy nakładać do mufinkowej formy, wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 25-30 minut w temperaturze 180°C (termoobieg).
Przed wstawieniem do piekarnika można posypać płatkami migdałowymi albo rodzynkami.
Oryginalnie jest to indyjska przystawka, ale świetnie wchodzi jako zagryzka do piwa.
Efekt eksperymentu sprzed paru lat; wychodzi z tego około 5 słoiczków. Bardzo pyszne. Rodzina zeżarła szybko.
Ciasto na podstawie tego przepisu, wypróbowane już przy okazji paru imprez :) Potrzebne składniki to:
Wychodzi z tego ciasta na dwa krążki ø30cm.
BTW – inny przepis zamieściła wcześniej Ula.
Drożdże rozprowadzić z cukrem i ciepłą wodą, wymieszać z ok. 4 łyżkami mąki, przykryć i odstawić na 15 minut aż wyrosną. Przydatny jest piekarnik z funkcją rośnięcia ciasta, który sobie leciutko przygrzewa na 40°C, a drożdze rosną, no… jak na drożdżach :) W końcu od tego właśnie są.
W międzyczasie przygotować blachę lub stolnicę do zagniatania ciasta – przesiać mąkę, dodać soli, uformować wulkanik, znaczy kopczyk z dziurką na górze. Wlać trochę wyrośniętych drożdży, zasypać mąką, zagnieść, dolać resztę, znowu zagnieść, dodać oliwę, ugniatać aż znikną grudki mąki, a ciasto zrobi się miękkie. W razie potrzeby podsypać mąką gdy za rzadkie, albo dodać odrobinkę wody, gdy zbyt twarde. Po czym nie zawadzi jeszcze trochę pougniatać. To lepszy trening nadgarstków niż wszystkie te powerballe. Ugniatanie jest dobre, więc jeszcze trochę pougniatać, po czym podzielić na 2 równej wielkości kule i zostawić na chwilę.
Teoretycznie, należy temu ciastu dać jeszcze wyrosnąć przez kolejne 15 minut (piekarnik na 40°C), ale jeśli od razu takie niewyrośnięte rozwalcujemy na blasze i zaczniemy okładać tym, czym zwykle okładamy pizzę, to wyjdzie nam tzw. “pizza na cienkim cieście”. Jak mu damy trochę wyrosnąć, to ciasto się zrobi bardziej puchate. Tak czy inaczej, obłożenie “farszem” zajmie przynajmniej z 5 minut, więc nie ma co się przejmować – i tak trochę sobie podrośnie :)
Anyways – ciasto, które uznajemy za wystarczająco wyrośnięte rozwalcowujemy na placek (w razie braku wałka właściwego rozgniatamy dłonią, rozciągamy palcyma, albo rozwałkowujemy puszką Reddsa, butelką szampana, albo czymkolwiiek walcowatym, co znajdziemy pod ręką). Wykładamy do formy wysmarowanej uprzednio oliwą, w razie potrzeby naciągamy, żeby się zawinęły brzegi (i “nadzienie” z placka nie wylewało), smarujemy całość oliwą (żeby się nie zrobiło zbyt wilgotne od sosu) i wylewamy oraz rozsmarowujemy sos. Dużo sosu. 1/3 słoika 500g sosu meksykańskiego (np. produkcji Kotlin lub Łowicz), jakiegoś dobrego sosu jak do makaronów/spaghetti, albo własnej produkcji sos z pomidorów, przecieru pomidorowego, pieprzu, czosnku i bazylii. Na sos sypiemy zwiórkowany ser lub ser w plastrach, na wierzch inne ulubione dodatki i jeszcze trochę sera. Przyprawy – oregano, bazylia i co kto lubi (ziarnka kolendry to jest to, co tygrysy lubią w pizzy najbardziej).
W trakcie dekorowania pizzy dodatkami nagrzewamy piekarnik do 200-220°C, po czym pieczemy pizzę przez 20-30 minut w temperaturze 210-220°C. Trochę dłużej, jeśli było dużo wilgotnych dodatków (np. szpinak, brokuły, karczochy itp.). Upieczoną przez chwilę bronimy przed czatującymi głodomorami, póki nieco nie ostygnie, bo w środku potrafi być jeszcze długo gorąca.
Znowu po zanabyciu drogą kupna gotowego kurczaka z rożna i skonsumowaniu najbardziej atrakcyjnych kawałków, zostały te mniej atrakcyjne, czyli piersi – z natury zbyt suche, by smakowały samodzielnie. Żeby nie marniały w lodówce, można przerobić na sałatkę, do której potrzebne będą:
Piersi kurczaka pokroić w kostkę. Jeśli papryczka jest mała – tak do 1 cm średnicy, to pokroić w cienkie okrągłe plasterki, jeśli grubsza – w paski pocięte następnie w kostkę. Dodać kukurydzę, rodzynki, majonez, przyprawy, dobrze wymieszać. Można uzupełnić 1 jajkiem ugotowanym na twardo – pokroić w drobną kosteczkę i posypać z wierzchu gotową sałatkę, albo wymieszać z resztą składników. Zostawić w lodówce na 1/2 godziny lub dłużej, żeby się przegryzło. Następnego dnia też dobra i trochę inna, bo rodzynki wyciągają wodę z reszty składników i pęcznieją, zamiast być twarde.
Potrzebne będą:
Kuskus przygotować jak to kuskus – wsypać do jakiegoś naczynia i zalać wrzątkiem, tyle –żeby go przykryło. Zostawić na 3-4 minuty, żeby spęczniał i wciągnął wodę, wsypać kukurydzę, rodzynki, paprykę (pociętą w paski), tuńczyka odsączonego z oleju (albo łososia, jak kto woli), doprawić ulubionymi przyprawami (bazylia, oregano, zioła prowansalskie itp.) – nie solić, chyba że ktoś naprawdę musi :). Dodać majonez lub mieszankę majonezu z jogurtem naturalnym, dobrze wymieszać, podawać.
Można dodać marynowany imbir.
5 minut roboty :)
Kurczak z rożna ma to do siebie, że po zeżarciu najbardziej smakowitych nóżek i skrzydełek, zostają suche piersi i inne kawałki, które zaczynają zalegać w lodówce w oczekiwaniu na lepsze czasy. A tymczasem wystarczy: Continue reading 'Sałatka z resztek kurczaka'»
Panorama Theme by Themocracy